Thursday, September 22, 2005

Dog and Cats sitter, czyli UPDEJT # 3

....że o papugach nie wspomnę...
oj cięzki, oj ciężki to byl zwierzęto- sitting tym razem....
Nie dosć, że cała masa roboty przyjechała do domu razem ze mną - to perypetie animalistyczne wyprowadzały mnie z mojej i tak juz nadszrpnietej mocno równowagi co chwila.

Bo były kotki. Dwa. Małe. Wątłe. Przez matke wyrodną, Panią Kot, na pastwę losu pozostawione.
Zaangażowałam pipetki i mleczka i inne przyrządy, by życie podtrzymać kotkom małym, i przez trzy trudne dni podtrzymywałam - pod koniec trzeciego dnia jednak mały łaciaty kotek na mojej ręce ducha wyzionął. Co mnie wprawiło w stan histerii związanej z moją własna niemocą i bezsilnoscią, bo przecież wszystko robiłam jak trzeba, i happy end mi sie prawnie należał.
I grzeczna byłam i nie pyskowałam.
Postanowiłam sie jednak nie poddawac i drugie małe życie ratować - co sie wydawało jak najbardziej wykonalne, gdyż szary kotek wyjątkowa chęc do życia przejawiał. Z pudełka się nawet wydostał i się przmieszczał. Czyli - siły miał, aż nadto.
Cóż jednak....gdy rankiem kwilenie usłyszałam- do kotka podbiegłam ażeby swiatła dziennego mu zapuscić - kotek wydawał się być żyw całkiem....po mleczko do kuchni poszłam, chwilke to zajęło zanim pociepliłam...a jak wróciłam - to juz tylko ubranko po kotku w pudełku sobie leżało....

....

Image hosted by Photobucket.com

oj smutne, oj smutne to było przeżycie...

później Morgan na brzuch czy na smutek zaniemógł, pozywienia ode mnie odmawiał, się skończyło tak, że latałam do sklepu 3 razy dziennie wołowinke w kosteczki pokrojoną kupowałam, (26 zeta za kilo) - sobie przy okazji pizze mrożoną ( 6 zeta , bo bez dodatków) - a on dalej odmawiał i odmawiał......
..jak później się okazało w depresje popadł, biedactwo, bo jak tylko mamę zobaczył i swoją budę na 4 kółkach - to natychmiast ozdrowiał.

Pomiędzy tym wszystkim próbowałam pisać artykuły na komputerze mamy, który ewidentnie nie zapałał do mnie miłoscią, po chamsku wyswietlajac mi zasrany Ekran Smierci, po którym to Reset musiałam robić, tracac wszystko, co do tej pory napisałam....

Image hosted by Photobucket.com

Oprócz tego skończyłam nareszcie deski Milenki - jutro jest slub w Krakowie - z samego rana pędze do pociagu...strasznie sie bałam, że niezdąze, ale jakos sie udało na szczęscie!
Rudy pilnował CAŁY CZAS, żeby Elastyna nie zwaliła ich z pianina, kiedy schły!

Image hosted by Photobucket.com

a to juz gotowa Milenka Podwójna: Dwie strony naszej Milenki - Biała i Czarna, czyli jak w życiu.....

Image hosted by Photobucket.com

Jeszcze nie wiem, czego ci życzyc Milenka moja kochana!
Pomyslę o tym jutro jak pogadamy.
Zresztą....dostaniesz osobny post z tej okazji!

Biorę aparat jutro i będę relacjonować jak było!
A zanosi się, oooj, zanosi!!!!!

Smutka podłapałam, dzieki Oli uleczonam - UPDEJT 2 !!!!!

....i teraz powiem ci Anka jak było.
Bo jak tak wyszłas z temi biletami na ten tramwaj do Dubaju to tak smutno mi sie porobiło.
Oraz zmęczono ogólnie wszystkim, wiec włączyłam TV, a tam pani mówi - koniec lata, koniec lata. Tak klepała w kółko.
I tak do mnie niezbicie dotarło, że jak koniec to koniec - a nie srodek, czy tam poczatek...
I głęboko, w bardzo w ciemnym miejscu, zamiałam optymizujące brednie, że niby koniec to nie żaden koniec, tylko własnie poczatek. Jesieni w sensie - a jak jesieni, to już własciwie zimy przecież.
W tym samym momencie dotarło do mnie także, że jak nie teraz, to dopiero za rok poleżeć na piachu z wyłączonym mysleniem będę mogła....i wiekszy i większy mnie smutek w związku z tym ogarnął, i głębiej i głębiej się w posciel wbiłam niż zwykle......

Image hosted by Photobucket.com

^^^ metafora się wbicia (zimowego) w posciel .


Po chwili wybiłam sie jednak, bo koncept nagły do głowy mi przybył, a mysl wiercąca jak rzadko.....ostatnia deska ratunku, czy tam szansa ostatnia się pojawiła jak wemgle - może to była Ostatnia Paróweczka Hrabiego Barry Kenta, sama nie wiem - w każdym razie - dłoń swą wyciongłam w kierunku słuchawki, by ostateczny telefon do Oli wykonać, a później zapasć w zimowy sen....aż do przyszłego lata....


Nad morze, nad morze, nad morze!

Prawda jest taka, że na wiele nie liczyłam. Ola w pracy przecież (cięzkiej) - mało jest takich wariatów, co to rzucić wszystko są w stanie w sekundę i iles tam set kilometrów przemierzać, ażeby się gdzies położyć, poszurać i zaraz wrócić.......
...ALE.
...jak się jednak okazuje - Są Tacy! I to BLISKO! Blisko w Nieporęcie Tacy wariaci są!!!!

(Prawda jest taka, że Ola jest chyba jedyna osobą, która nie dosć, że jest w stanie w 15 minut zwinąć się nad sisajd, to jest jeszcze w stanie zawieźć tam MNIE, zbuka drogowego, i do tego nie zwarjować po drodze, he he - dzięki Olunia!!)

Image hosted by Photobucket.com

Ola. Najbardziej cierpliwy kierowca na swiecie.

Image hosted by Photobucket.com

ja. 6 am. najbardziej szczęsliwa anja na swiecie.

Zrobiłam masę zdjęć (za dużo), wszystkie wkładam na photobucketa, linki dostaniecie.
Jak poupycham wszystko.

Na razie mam tylko serię z ławeczką, bo nie miałam kiedy wszystkiego przepatrzeć.
Ale teraz sie luźniej tobi, to będe updejtować.

Image hosted by Photobucket.com

Image hosted by Photobucket.com

Image hosted by Photobucket.com

i kilka bez ławeczki:

Image hosted by Photobucket.com

Image hosted by Photobucket.com


Image hosted by Photobucket.com

...a to zdjęcie ^^^ to tak naprawdę tylko po połowie zrobiłam ja->> te dziwne ptaszyska o nieznanej nazwie.
Za fajne to ono nie było w rzeczywistosci, no niestety. Sam widok był niesamowity - te ptaki siedzące na kołkach - tylko zdjęcie jakies takie zrobiłam - no niezafajne, niezafajne....ale pokazałam je Markowi, który stwierdził, że jest jednak co ratować i sam własnoręcznie mi je odratował....wysłałam mu orginał (którego nie pokazuję, gdyż niewarto) - a to jest to, co dostałam w zamian.....

no? i co?
nie jest dobry?
jest dobry, jest dobry!

THANK YOU MARKUS (zegarkus) !!!!-:))))

Cały wyjazd był zupełnie walnięty, dojechałysmy na miejsce czarna nocą, cały nastepny dzień leżałysmy jak zwłoki na piachu, ale tak sobie myslę, że gdyby nie to - to chyba bym do was teraz z Tworek pisała krótkim ołóweczkiem....
Szczegóły pobytu dostaniecie później, w miare jak sukcesywnie zdjęcia będę tu doklejała....bo będę.

ale dużo atrakcji miałam, oj dużo......I widziałam łódź podwodną, i stałam na srodku morza, i płynęłysmy na motorówce a wiatr nam w twarz, i znalazłam to co chciałam i stracha z pająkiem przełamałam (co było trudne, ale wybór miałam- albo skakać do morza z pedzącej motorówki, albo się przełamywać)... i w dużo gówien wdepnęłam,jak równiez w meduzę, co też mnie nawet ucieszyło....oj sliczny, sliczny to był dzień!
dzięki raz jeszcze , Ola!

NARESZCIE!!!! (updejt # 1 = ANKA K!)

no w końcu.
W całym tym natłoku sie nijak zebrać nie mogłam, żeby zupdajtować. A jest co, jest co.
Nie wspominając o rocznicach patriotycznych, które przesmignęły niczym wiatr, do updejtowania jest jeszcze pare innych rzeczy, które zupdejtowane powinny być i będą.

PRZEDE WSZYSTKIM zupdejtowana w pierwszej kolejnosci zostanie Pani Matka Polka Anna K. Anonymus tak zwany.
Anonymus sie pewnie domyslał zresztą , że w końcu zupdejtowany zostanie, czyż nie?

Oszczędze ci tych przepieknych ujęć, które narobiłas w bramie, (również nieznajomemu podejrzanemu co to sie z mroku podejrzanie wyłonił) bo jestem wyjatkowo miła, ale od paru to sie nie odetniesz - o nie! co to to nie!

Na tyle miła jestem (i fajna), że zapdejtuje tylko twoja obecnosć na krajowej ziemi, szczegóły pozostawiając w tajemnicy mroku - co może i lepiej będzie dla nas wszystkich.

Przyjazd Anki nastąpił następnie nastąpił mój przyjazd do Łącka w nocy w związku z tym.
Tego samego wieczora okazało się, że swiat naszego dzieciństwa także się zapdejtował. Stadion zamknięty na kłódkę od dawna, trybuna niedostępna, nad jezioro psy Kulczyka niedopuszczają, Kasztany - nie dosć , że z nazwy już nie te same - to i tak zamknięte, Gargamel zlikwidowany, wszędzie czarno i młodzież (napewno niebezpieczna) w tej ciemnosci się przechadza - słowem nosiłysmy w torbie 3 browary przez dwie godziny i powrócic do starych dobrych czasów nijak nie zdołałysmy.......jeno żuk biedny życie pod kołami auta stracił, na nasza nerwice wieku starczego ze względu.....ale to juz inna historia......
To co nam zatem pozostało, to przestać się szlajać po nocy po ławeczkach, tylko dziećmi, co to się na przestrzeni wieków pojawiły, się zająć......i sportu też troche zażyć.
Kapsle wydały się dobrym pomysłem - DO CZASU kiedy 50 raz musiałam się cofnąć do Startu, bo przekroczyłam zasraną linię, która to linię sama wyznaczyłam, jak również zasadę cofania się do zasranego Startu.
Sport (konkretnie pojechanie rowerem do Zdworza po scieżce z górki) też wydał się swietnym pomysłem - oczywiscie DO CZASU, kiedy pod te zafajdaną górke trzeba było wjechać spowrotem.


Image hosted by Photobucket.com

^^^wakacje spędzałysmy przemiło, przemile grając z dzieciami w kapsle.
Dzieci niestety załapują coraz szybciej meandry i twarde prawa rządzące osiaganiem sukcesu - dlatego wszystkie moje obcykane w zeszłym roku metody prowadzące do druzgoczącego zwycięstwa (mojego) sie przydały zupełnie na nic. W okrutny sposób spychana spowrotem do mety co 5 minut, predko stałam się obiektem drwin...
....i już, już byłam bliska oddania zwyciestwa walkowerem - gdy nagle , z oddali, chybocząc sie na rowerze kolarskim marki nieznanej - pomoc nadjechała!
Honor mój ratując oraz CHIPSY (główna wygrana) zgarniając.


Image hosted by Photobucket.com

Matka Polka plus Potomstwo.
Zdjęcie zrobiłysmy zeszłej zimy, w kristmas tajm, ale ponieważ jestem niesamowicie szybka, jak wiatr prawie - wywołałam je JUŻ teraz!!!
Ej, Anka, ale normalnie piekna jestes tutaj, jak Klaudia SZifer albo nawet piekniejsza....co ja tam mówię zresztą.. jak Kjanu jestes piękna tu!
I taka twarz inteligentna ci się jawi - nikt by cie normalnie z niczym nie zagiął, a gdyby stachowicz albo rędzina taka twarz , pełna wiedzy i przemysleń widzieć mogły w odpowiednim czasie, to by sie długo zastanowiły, zanim by za plecaki złapały i wydaleniem jakims ze szkół grozić próbowały...
...oj!!! gdyby wiedziały, gdyby wiedziały!!!

Image hosted by Photobucket.com

a tu potomstwo...no proszę...ciekawe po kim ona takie gieny dziwne jakies nałapała!
Na pewno nie po mnie!

Image hosted by Photobucket.com

no i tu niestety...bilety na tramwaj do Dubaju odnalezione zostały i FRU!
BAJ, BAJ i DO DUBAJ!!!!

teraz to ja już jednak jestem troche pocieszona, a to za sprawą tej ziemi - taka ziemia to zawsze jakis CONSTANS w końcu jest, się jej w pakunek nie zapakuje i nie przewiezie przez granice nielegalnie - w jedna stronę działa na szczęscie taka ziemia - i to mnie własnie POCIESZA.
Bo to ważne, żeby jakis constans był...
..mam RIGHT?

(nie dłubaj w dubaju, nie dłubaj, anka skakanka.)